Przerażająca wizja przyszłości nakreślona w serii „Matrix” nie jest wcale tak nierealna jak się nam wydaje. Technologia pchająca nas w tą stronę już jest i zaczyna się doskonalić. Ba! Jest już masowo dostępna w każdym supermarkecie. A nazywa się niepozornie – VR czyli Virtual Reality.
Czym jest VR? Próbą oszukania naszych zmysłów. Próbą takiej prezentacji „treści” abyśmy zatracili poczucie rzeczywistości na rzecz wykreowanego świata. Na dziś sprowadza się głównie do gogli ew. hełmu + kilku czujników w bardziej zaawansowanej wersji. Natomiast nawet w tym wydaniu jest niezwykle sugestywna. Podejrzewam, że większość czytelników miała okazję się tym bawić więc zapewne wiecie o czym mówię. Natomiast szczególnie ciekawa jest obserwacja „z boku” ludzi bawiących się w wirtualnym świecie. Zachowują się oni … dziwnie. Można powiedzieć że zachowują się jak obłąkani wykonując irracjonalne ruchy. I najciekawsze jest to, że nie mają o tym zielonego pojęcia – w ich odczuciu wszystko jest jak najbardziej na miejscu. Coś jak schizofrenia, nieprawdaż?
Wyobraźmy sobie udoskonalone VR obejmujące cały kombinezon zakładany na nasze ciało. Stworzony tak, że jest w stanie symulować WSZYSTKIE nasze doznania – wzrok, słuch, węch, dotyk, smak. Po jego założeniu będziemy gdzie indziej. W zasadzie możemy być wszędzie będąc przekonanymi, że naprawdę tam jesteśmy i DOŚWIADCZAMY tego świata. Oczywiście może on być totalnie wymyślony, jak i może być zwykłą projekcją rzeczywistego świata (np. wycieczką do Rzymu wraz z wizytą we włoskiej pizzerii). Od kombinezonu już tylko krok do kabelka podłączonego do naszego mózgu, zupełnie jak w Matrixie …
VR czy nawet Matrix nie jest wymysłem współczesnym. Pierwowzór tej idei można znaleźć w dywagacjach Stanisława Lema, a dokładnie w „Summa Technologiae” z … 1965 roku. Lem opisuje fantomaty czy też całą dziedzinę nauki „fantomologię” lub „fantomatykę”. Czym są fantomaty? – maszynami do generowania rzeczywistości wirtualnej. Tak, tak dokładnie VR. Opisane bardzo naukowo (jak to u Lema) i co ciekawe z problemami, jakie z tego mogą wynikać. Posłużę się tu fragmentem tej powieści:
„Ktoś udaje się do Fantomatu i zamawia wycieczkę w Góry Skaliste. Wycieczka jest bardzo piękna i miła, po czym osoba ta “budzi się”, tj. wizja się kończy, funkcjonariusz Fantomatu zdejmuje klientowi elektrody i żegna go uprzejmie. Odprowadzony do drzwi, człowiek wychodzi na ulicę i nagle znajduje się w środku potwornego kataklizmu: domy walą się, ziemia drży, a z nieba opada wielki “talerz” pełen Marsjan. Co się stało? “Zbudzenie się”, zdejmowanie elektrod, opuszczanie Fantomatu — to także były części wizji, która zaczęła się od niewinnej wycieczki krajoznawczej.
Gdyby nawet takich “psikusów” nikt nie płatał, i tak lekarze–psychiatrzy ujrzeliby w swoich poczekalniach rozmaitych neurotyków, dręczonych natręctwami nowego typu — lękiem, że to, co przeżywają, wcale nie jest prawdą, że “ktoś” uwięził ich w “fantomatycznym świecie”. Mówię o tym, ponieważ jest to wyraźny dowód, jak technika kształtuje nie tylko normalną świadomość, ale przesącza się nawet do zestawu jednostek chorobowych, których powstanie inicjuje.”
Szczerze mówiąc ta wizja jest zatrważająca. VR działa silniej niż znane nam dziś uzależniające środki jak alkohol czy narkotyki. Na razie jest ciekawostką technologiczną i fajną zabawą, ale kto wie czy już wkrótce nie będzie zakazaną przez prawo niebezpieczną używką. Wiem, że trochę tragizuję, ale osobiście uważam VR za naprawdę niebezpieczne i należy do tego podchodzić z dużą ostrożnością.