O tym, jakie technologie nakręcać będą w najbliższych latach biznes telekomunikacyjny, zwłaszcza w odniesieniu do operatorów sieci kablowych i ISP, dyskutowano na 13. Konferencji Technik Szerokopasmowych, tradycyjnie już zorganizowanej przez firmę VECTOR.
Zgodnie z hasłem konferencji, „Witaj w gigabitowym świecie”, w salach gdańskiego hotelu Golden Tulip zastanawiano się nie nad tym, czy zwiększać szybkość dostępu do intemetu, ale jak sprawić, by odbiorca miał potrzebę korzystania z takich możliwości i wybierał coraz więcej oferowanych usług. Punktem wyjścia stała się, pierwsza w Polsce, prezentacja gigabitowego dostępu do internetu poprzez sieć kablową wykorzystującą technologię DOCSIS 3.0 i bonding 24 kanałów dosyłowych. Do tej laboratoryjnej, na razie, prezentacji wykorzystano platformy kontrolerów kablowych: Arris E6000, Arris C4 oraz najnowszej generacji terminale Technicolor TC 7230. – Technologia pozwalająca na transmisje danych o prędkości powyżej lGbit/s w sieci HFC umożliwia operatorom kablowym oferowanie bardzo konkurencyjnych usług dostępu do internetu – przyznał Marcin Ulasik, dyrektor rozwoju produktu w firmie VECTOR. – Z jej wykorzystaniem długi film może zostać pobrany teoretycznie w ok. 20 sekund, przy prędkościach większych niż standardowy laptop lub modem mogą go przetworzyć. Poprzez osiągnięcie gigabitowej prędkości w infrastrukturze HFC udowadniamy że dzisiejsza kablowa sieć szerokopasmowa ma ogromny, wciąż rozwijany potencjał.
Choć wspomniana prezentacja miała eksperymentalny charakter, to specjaliści kreślą kolejny próg prędkości internetu. . Mówił o tym m.in. Cornel Ciocirian z firmy Arris, który uważa, że za 10-15 lat będziemy w epoce transmisji 10-gigabitowych, realizowanych z wykorzystaniem DOCS1S 3.1. Tym samym osiągnięty zostanie limit szerokości obecnych sieci HFC, choć „paliwo” tej technologii nie skończy się na pewno przed rokiem 2030. W tej sytuacji powstaje pytanie, czy operatorzy powinni bardziej skupiać się na technologicznym rozwoju swych sieci, czy raczej koncentrować się na rozwijaniu nowych usług, na które czekają ich abonenci. Odpowiedzi na to pytanie szukali uczestnicy interesującego panelu „Sieć czy usługi?” – Oba kierunki są tak samo ważne – twierdził Tadeusz Nowakowski z Telewizji Kablowej Chopin. – Przecież jeśli klientowi damy najnowszą technologię, ale bez zmiany oferty, to on szybko znajdzie sobie coś lepszego u konkurencji. Z naszych obserwacji wynika, że abonenci zadowalają się obecnie stosunkowo niewielkimi prędkościami oferowanego internetu. Większość, dokonując wyboru, kieruje się najniższą ceną oraz własnymi potrzebami w zakresie korzystania z globalnej sieci. Ale niezależnie od tego, musimy dostarczać coraz większe prędkości i dbać o jakość sprzedawanych usług. – Trzeba pamiętać, że sieć budowana jest po to, by za jej pośrednictwem sprzedawać nasze usługi – podkreślał Jacek Kobierzycki z TOYA. – Obecnie najwyższą prędkością, jaką oferujemy, jest 120 Kbit/s i uważamy, że jest to absolutnie wystarczająca wielkość, pozwalająca realizować potrzeby zdecydowanej większości klientów indywidualnych. Za bezsensowne uważam licytowanie się operatorów na coraz większe prędkości internetu. Może zabrzmi to absurdalnie, ale dziś mamy taką sytuację, że oferując coraz wyższe pakiety wspieramy… piractwo.
Analizując ruch w naszej sieci widzimy, że 30 proc. tego ruchu przypada na torrenty. 46 proc. naszych abonentów wybrało pakiet 12 Mbit/s, co z pewnością jest dla nich obecnie wystarczające. Choć klienci nie domagają się większych prędkości internetu, operatorzy muszą dbać o coraz większe przepustowości, bo rośnie choćby potencjał streamingu wideo w jakości HD. Warto się przy tym zastanowić, czy operatorzy, starający się ciągle zwiększać szybkość swych pakietów internetowych, nie ustawiają się wyłącznie w roli dostarczyciela bardzo dobrej jakości sygnału, by ktoś inny dostarczył tą drogą swoje treści. – Jako operatorzy kablowi coraz bardziej stajemy się dostarczycielem medium, a nie usług – zauważył Maciej Łątkowski z DNTEA. – My możemy spać spokojnie, bo zwiększa się średnie zużycie pasma przez klienta. Dlatego też cały czas trzeba inwestować w sieć, by zagwarantować przepustowości nie tylko dla grupy z najwyższymi pakietami, ale by zapewnić właściwy dostęp tym, którzy realizują naszą średnią. Z technologicznego punktu widzenia operatorzy ciągle dostrzegają ogromne możliwości standardu DOCSIS 3.0. To bardzo dobra wiadomość dla rynku, bo poziom techniczny największych polskich sieci jest bardzo dobry. – Nie próbujmy na razie straszyć siebie nowymi usługami, które przyjdą w przyszłości — uspokajał Jacek Kobierzycki.
– Te, o których się mówi, np. e-learning, nie wymagają przecież dużego pasma. Nie myślmy też o sobie jako o „internetowej rurze”. Jako branża kablowa mamy najlepsze sieci telekomunikacyjne. Chcemy i będziemy świadczyć potrójne, a może i poczwórne usługi. Zagrożeniem może być natomiast tzw. neutralność sieci, co może doprowadzić do sytuacji, że pewne serwisy, zwłaszcza amerykańskie, zarabiać będą na naszej infrastrukturze i nie tylko nie będą partycypować w części kosztów, ale także zazwyczaj nie będą płacić lokalnych podatków. – Tak naprawdę nie jesteśmy już telewizjami kablowymi – przyznał Tadeusz Nowakowski. – Jesteśmy bardzo dobrymi firmami telekomunikacyjnymi. Świadczy o tym choćby to, że ostatnio np. Orange zgłosił się do nas o dzierżawę naszej sieci HFC. Choć większość sieci kablowych to hybrydowe HFC, w wielu przypadkach coraz częściej operatorzy rozwijają pasywne sieci optyczne PON. Mają one zastosowanie głównie w terenach podmiejskich, choć np. INEA wszystkie nowe inwestycje realizuje w technologii GPON. Z kolei TOYA również buduje sieci w PON, ale nie dlatego, że nie odpowiada jej DOCSIS 3.0. Decyduje o tym ekonomia – takie sieci są tańsze w budowie i eksploatacji. Podobny pogląd reprezentują Multimedia Polska. – W tym roku po raz pierwszy oddaliśmy do użytku więcej hubów w PON niż w HFC – przyznaje Józef Włodarczyk ze wspomnianej sieci. 13. Konferencja Technik Szerokopasmowych dała operatorom możliwość poznania nowych trendów technologicznych, które w niedalekiej przyszłości będą zapewne zmieniać sieci kablowe. I to prędzej niż później.
z Jackiem Kajutem, prezesem zarządu firmy VECTOR, rozmawia Andrzej Marciniak
Jak Pan ocenia obecny poziom rozwoju sieci szerokopasmowych w Polsce i jaki jest potencjał tego rynku?
Ostatnie kilka lat to okres dość stabilnego i przewidywalnego rozwoju sieci kablowych. Dziś przyszła pora na ocenę sposobu inwestowania i efektywności poniesionych nakładów. Natomiast warto zauważyć, że w kolejnych latach zmienią się zarówno tendencje, jak i wielkości inwestycji na rynku telekominikacyjnym. Dotychczasowa infrastruktura dochodzi bowiem powoli do granic swoich technicznych możliwości i do 2020 roku większość operatorów będzie musiała te sieci dość radykalnie zmodernizować. Powoli wkraczamy w świat gigabitowy, a w perspektywie mamy prędkości rzędu 10 GB. To, że takie prędkości nie są dzisiaj realnie potrzebne abonentowi, nie oznacza, że operator może o tym nie myśleć i tego nie planować. Przewidujemy również zmianę struktury tych inwestycji. Widać to w innych krajach europejskich, gdzie oczekiwania abonenta są wyższe niż w Polsce i oczywiste jest, że tendencje te pojawią się i u nas.
Jak nowe technologie wpływają na rynek sieci szerokopasmowych i które z nich należy uważać za przyszłościowe?
Przyzwyczailiśmy się, że na rynku koegzystuje wiele różnych technologii, które realizują potrzeby klienta w określonych obszarach. Warto jednak wspomnieć o dwóch dominujących. Chodzi o ewoluującą technologię HFC oraz PON, czyli pasywną sieć optyczną. Ta pierwsza rozbudowuje stale swoje możliwości i w jej przypadku nakłady mogą być znacznie lepiej skalowane, zależne od rozwoju potrzeb klienta. W drugim przypadku inwestycje są trudniejsze, na co wpływają problemy z eksploatacją wyrażoną w odpowiednich przychodach. 1 te technologie będą koegzystowały na pewno w ciągu najbliższych 10 lat, przy czym w wymiarze technicznym będą się do siebie zbliżały. Przewidujemy tu różne scenariusze. O ich wyborze decydować będą sami operatorzy, planując osiągniecie wyznaczonych celów biznesowych.
Panuje opinia, że sieci kablowe mają przewagę w zakresie technologicznym nad dostawcami usług bezprzewodowych. Podziela Pan ten pogląd?
Rozwiązania mobilne mają ograniczenia techniczne wynikające z szerokości dostarczanego pasma. W związku z tym nie można mówić, że któreś z tych rozwiązań ma przewagę nad drugim. One po prostu realizują inne potrzeby. Natomiast mamy do czynienia z silnym zjawiskiem konwergencji technologii i w najbliższej przyszłości należy spodziewać się tego, że operatorzy mobilni będą włączali do swojego pakietu usług także sieci szerokopasmowe o charakterze przewodowym, a operatorzy kablowi oferować będą swym klientom również rozwiązania mobilne. Ten proces już się rozpoczął. Spodziewam się, że ok. roku 2025 nie będziemy już w stanie rozróżnić kategorii operatorów, bo większość będzie miała w ofercie zarówno dostęp kablowy, jak i mobilny. Zresztą już obecnie poszukiwania nowych usług idą w kierunku łączenia tradycyjnych usług telekomunikacyjnych choćby ze sprzedażą prądu, ubezpieczeń itp. Znacząco wychodzą więc poza zakres, do którego jesteśmy przyzwyczajeni.
Wspomniał pan o sieciach gigabitowych. Jaka jest granica rozwoju pasma i co o tym decyduje?
Taka granica istnieje, lecz nowe technologie odsuwają ją coraz dalej i dalej. Zarówno przewód koncentryczny, jak i światłowód pozwalają przesyłać coraz większe ilości danych przy coraz większej szybkości. Jesteśmy ograniczeni tylko tym, za co klient końcowy zechce zapłacić.
Czy to znaczy, że m
Przede wszystkim ważna jest skala tych usług, co zależy w dużej mierze od dokonujących się przemian kulturowych. Młodsze pokolenia zupełnie inaczej posługują się internetem niż my, chociaż internet wchodził na rynek za czasów naszej młodości. Dzisiejsza młodzież nie jest obciążona genetycznie długopisem, jak my, i biegle posługuje się smartfonem czy tabletem. To pokazuje tempo przemian, które w połączeniu ze wzrostem zamożności społeczeństwa, stają się akceleratorem rozwoju technologii telekomunikacyjnych. Procesy te różnie przebiegają w poszczególnych krajach. Przykładowo, w Skandynawii, rządy wspierają te przemiany, podczas gdy w krajach o bardziej liberalnej polityce gospodarczej, także w Polsce, więcej zależy od inicjatywy i przedsiębiorczości obywateli. Jednak w każdym przypadku granicą postępu jest określona potrzeba i jej ewoluowanie.
Jakie najważniejsze wyzwania stają obecnie przed całą branżą?
Niewątpliwie czeka nas bardzo burzliwy okres ścierania się różnych koncepcji i tendencji. Spodziewam się wielu zaskakujących wydarzeń, związanych choćby z konsolidacją rynku oraz włączeniem się w te procesy największych graczy. Trzeba się na to przygotować. To bardzo ważne, bo zmiana nie boli tylko w tedy, gdy się ją samemu przeprowadza lub jest się na nią naprawdę dobrze przygotowanym. Oczekuję, że bardzo wiele rzeczy rozstrzygnie się w najbliższych 3-5 latach.
Mówi to Pan dość spokojnie. Czy to efekt mocnej pozycji rynkowej Pana firmy?
Może nie powinienem się chwalić, ale prawda jest taka, że jeśli chodzi o infrastrukturę sieciową to VECTOR w Europie plasuje się wśród firm, które można policzyć na palcach jednej ręki. Natomiast sytuacja rozwija się w ten sposób, że niedługo może to być – żartobliwie mówiąc -jedna ręka drwala.